Nflix.pl – top filmy i seriale

Black Mirror / Czarne Lustro (2011) – oceniamy 3 sezon

Facebooktwitter

Screen_Shot_2015-09-25_at_9.40.57_AM.0.0

Jeśli podobnie jak ja, pamiętacie “Opowieści z Krypty” to formuła serialu Black Mirror, przypadła wam do gustu w jednej chwili. Antologia science fiction, w której każdy odcinek to oddzielna historia, ale łączy je jeden wątek – współczesna technologia i skutki jej użytkowania. Czarne Lustro, w którym każdy z nas może się przejrzeć – ekran telewizora, komputera, smartphona. Trzeci sezon serialu, po raz pierwszy pod egidą Netflixa, właśnie zawitał pod strzechy. Tym razem, zamiast trzech odcinków na sezon, mamy aż sześć. Czy więcej znaczy lepiej? Przekonajmy się.

Twórcy Black Mirror zaczynają od wysokiego C. Odcinek zatytułowany “Nosedive” (“Na łeb na szyję”) to wizja świata w którym popularność w mediach społecznościowych decyduje o statusie, przywilejach i jakości życia. W tej fałszywej, obłudnej dystopii, wszyscy noszą maskę pozornego szczęścia, by tylko wyłudzić od innych najwyższe oceny. Bohaterka odcinka, wpada w matnię, pragnąć za wszelką podbić swoją średnią i wejść do grona “prymów” – osób najbardziej popularnych i uprzywilejowanych. Odcinek otwierający sezon to klasyczny Black Mirror – trafny komentarz do rzeczywistości, wyolbrzymiony w hiperboli, ale dzięki temu  niezwykle sugestywny i zapadający w pamięć.

black-mirror

Po tak dobrym otwarciu, apetyt jedynie rośnie. Kolejny odcinek zabiera widzów w podróż do wirtualnej rzeczywistości, ale o wiele bardziej zaawansowanej niż Playstation VR. Cooper, protagonista odcinka “Playtest” (“Wersja Próbna”), uczestniczy w beta testach nowego rodzaju gier, mających symulować rzeczywistość poprzez podłączenie bezpośrednio do układu nerwowego. Bogata w efekty specjalne historia, ma drugie dno – walka z poczuciem winy, uciekanie od odpowiedzialności i konsekwencje z tym związane. To niezwykle mocna opowieść, chociaż reżyser funduje widzom serie “fałszywych” zakończeń, które nieco psują ogólny efekt. Wciąż jest to jednak naprawdę wysoki poziom, pod względem fabuły, kinematografii i aktorstwa.

wyatt-russell-in-the-black-mirror-season-3-episode-playtest

Trzeci odcinek zalicza mały spadek formy – “Shut Up and Dance” (“Zamknij się i tańcz”) nasuwa duże skojarzenia z “The National Anthem”, pierwszym epizodem, oryginalnego sezonu Black Mirror. W centrum wydarzeń znajduję się Kenny, nastolatek szantażowany przez tajemniczą osobę poprzez smsy. Wkrótce okazuje się, że nie jest sam – a tajemniczy szantażysta trzyma w ryzach więcej osób, zmuszając je do wykonywania najróżniejszych, pozornie niezwiązanych ze sobą zadań. Bardzo mroczny, typowo “Black Mirrorowy” epizod zaskakuje i jednocześnie rozczarowuje zakończeniem. Nie jest to w żadnym wypadku złe kino – po prostu wysoko ustawiona poprzeczka zobowiązuję do czegoś więcej.

Lekki niedosyt rekompensuje natomiast świetny odcinek czwarty- “San Junipero” . I mówię to z pełną świadomością, chociaż jest to wręcz antyteza typowego klimatu Black Mirror. Pełen nadziei, pozytywny, o zdecydowanie lżejszym klimacie, może zaskoczyć widza spodziewającego się brutalnego komentarza do rzeczywistości. Tym razem mamy do czynienia z historią o miłości, przyjaźni i przemijaniu. Wszystko w otoczce lat ’80 ubiegłego stulecia, choć oczywiście nie bez wątków science fiction. Wielki plus dla twórców za zmianę tempa serialu i spróbowanie czegoś nowego.

Po tym entuzjastycznym epizodzie, czeka nas niestety kolejny spadek formy, w postaci odcinka numer 5 – “Men Against Fire” (“Ludzie przeciwko ogniowi”). Powrót do dystopijnych klimatów, tym razem w formie (prawie) filmu o zombie. Żołnierz o ksywce “Stripe”, walczący dla organizacji militarnej zajmującej się tropieniem “gnid” (genetycznie zmutowanych ludzi), zaczyna powątpiewać w sens operacji. I niby wszystko w epizodzie “gra”, gdyby nie fakt, że po wydarzeniach pierwszego aktu, końcowy “twist” fabularny staje się niezwykle oczywisty. To nie jest coś, do czego przywykliśmy, oglądając Black Mirror. Seria nieustannie lubi zaskakiwać widza, a tutaj na tym polu – rozczarowanie. “Men Against Fire” to zdecydowanie najsłabszy epizod trzeciego sezonu.

Na finał pozostawiono nam “Hated in the Nation” (“Znienawidzeni”), o skali filmu pełnometrażowego. Trwajacy półtorej godziny epizod to seans o wiele ciekawszy niż nie jeden film kinowy. Tym razem zdecydowano się na styl gęsty, niczym skandynawski thriller. Skojarzenia z “The Killing” czy chociażby netflixową “Marcellą”, są jak najbardziej trafne. Dwie panie detektyw, tajemnicze morderstwa, odpowiednia doza science fiction i wciąż aktualny temat bezkarnego “hejtu” w sieci.  Mocna rzecz, bardzo dobre kreacje aktorskie i świetny finał dla trzeciego sezonu Czarnego Lustra.


Black Mirror nie rozmienił się na drobne. Poziom poprzednich sezonów został utrzymany – najlepsze odcinki są na równi z tuzami z poprzednich lat. Te, które uznaję za “słabsze”, nie są stricte złe – po prostu wypadają mniej imponująco w porównaniu z tym co ma do zaoferowania cała seria. W produkcji jest kolejne 6 odcinków, więc to jeszcze nie koniec Czarnego Lustra. Bardzo dobrze, bo szalenie lubię się w nim przeglądać..

Świetny, świetny i jeszcze raz świetny sezon. Polecamy.

Exit mobile version